sobota, 6 sierpnia 2016

Rozdział 2.

Czytasz- komentujesz- motywujesz!
Podoba Ci się? Poleć znajomym! :)
~*~
Justin's POV 

Tak jak przypuszczałem, Andrew zaczął krzyczeć na mnie, że w końcu miałem tu o niej zapomnieć, dać sobie spokój, zacząć nowe życie, lecz gdy wytłumaczyłem mu, że tak naprawdę to nie chcę żadnej z tych rzeczy, chcę tylko i wyłącznie jej przy swoim boku, ponieważ o pierwszej, prawdziwej miłości nie da rady praktycznie zapomnieć, zrozumiał to i zgodził się, abym został jego asystentem. Po raz kolejny ratuje mnie z opresji. Chyba powinienem zabrać go na porządną imprezę, oczywiście za którą ja postawię. 

Mieliśmy zacząć pracę z Arianą od następnego dnia i miała być to okładka promocyjnego singla z pierwszej płyty mojej byłej dziewczyny. Ariana często wspominała o swoich marzeniach związanych z wielką sławą, lecz wszyscy braliśmy to jako żart z jej strony. Była to też najczęstsza przyczyna naszych kłótni oraz jeden z większych powodów rozstania. Oczywiście, wspierałem ją, gdy brała udział w licznych konkursach, lecz byłem przeciwny temu, aby wiązała swą przyszłość ze śpiewem. Bałem się, że wtedy znajdzie mężczyznę na swoim poziomie- bogatego, przystojnego, z nienaganną budową ciała oraz willą za cały mój majątek życiowy. Ale ona jak zwykle musiała postawić na swoim. I wyjechała. Wyjechała od tak, bez jakiegokolwiek słowa wytłumaczenia czy pożegnania. 

Wieczorem, gdy Andrew poszedł spać do swojej sypialni, postanowiłem wykorzystać prezent od niego i użyć laptopa, którego podarował mi na miły start w nowym miejscu. Na szczęście laptop nie ma żadnego zabezpieczenia i mogę go normalnie używać. Wchodzę w wyszukiwarkę, wpisując proste hasło "Ariana Grande". Czekam zaledwie parę sekund aż na ekranie przenośnego komputera pojawiają się artykuły z nią powiązane oraz galeria zdjęć. Moja szczęka lekko opada, gdy widzę jej aktualny wizerunek. Jest znacznie piękniejsza niż ją zapamiętałem. 

"Ariana Grande! Nowe odkrycie Jennifer Merlino! Czy przyniesie ona zamierzony przez managerkę sukces?!", "Zjawiskowa Ariana Grande podbija serca milionów osób na tym świecie! Lecz kim tak naprawdę jest wschodząca gwiazda?!", "Ariana Grande zauważona na ulicach Kalifornii wraz ze swoim chłopakiem, Ricky'm Alvarezem! Para nie opuszcza się na krok!" 

Ostatni tytuł artykułu sprawia, iż moja szczęka mimowolnie mocno się zaciska. Klikam na wytłuszczony tytuł, dzięki czemu przenosi mnie na stronę plotkarską. Na samej górze artykułu zamieszczone jest ich wspólne zdjęcie, gdzie obydwoje idą ze spuszczonymi głowami, a ich dłonie są ze sobą mocno ściśnięte. Czytam uważnie artykuł dotyczący ich dwójki, dowiadując się co nieco na jego temat. Pierwsza rzecz to to, iż jest jej tancerzem. Chodzą ze sobą już jakiś czas, a nawet niedawno on się do niej wprowadził. Podobno są ze sobą szczerze szczęśliwi. Nie, to nie na moje nerwy. 

Zamykam stronę plotkarską, zbyt pochopnie trzaskając klapą od laptopa. Niewytłumaczona złość zbiera się w moim ciele, gdy siedzę lekko zgarbiony, patrząc tępo w jeden punkt, który znajduje się przy przeciwległej stronie łóżka. Muszę uświadomić jej co straciła. Muszę pokazać jak bardzo za mną tęskni... 

*** 
 
Ariana's POV 

Wchodzę do siedziby należącej do Andrew, kończąc pisać wiadomość do mojego chłopaka, pisząc w niej, że napiszę, gdy sesja się skończy i wtedy ustalimy co będziemy jeść na kolację. 

-Ariana!-słyszę nawoływanie mojego imienia, dlatego szybko unoszę swój wzrok w tamto miejsce, zauważając swoją panią manager stojącą w progu któregoś z kolei pomieszczenia, która pośpiesza mnie gestem dłoni. 

Biegnę truchtem najszybciej na ile pozwalają mi moje czternastu centymetrowe szpilki, co naprawdę nie jest wygodne ani bezpieczne. Na szczęście docieram pod drzwi garderoby bez zwichniętej czy złamanej nogi ani innej kończyny, mamrocząc ciche przeprosiny na pięciominutowe spóźnienie. W środku czekają już na mnie kosmetyczka oraz fryzjerka, która ma pomóc mi w dokładnym założeniu peruki z prawdziwych włosów, w kolorze podobnym do Malfoya z Harrego Pottera. 

Zajmuję miejsce na krzesełku przed dobrze oświetloną toaletką, gdzie od razu zajmuje się mną kosmetyczka, dobierając odpowiedni podkład do odcieniu mojej skóry. W międzyczasie moja manager przedstawia mi plan dzisiejszego dnia, na co wyłącznie potakuję, tak naprawdę nie wsłuchując się w jej mowę. Reaguję dopiero wtedy, gdy życzy owocnej pracy kosmetyczce oraz fryzjerce i opuszcza moją garderobę, na co cicho wzdycham z ulgą. Nie uchodzi to uwadze dwóch kobiet, które cicho chichoczą z mojej reakcji, lecz nic nie komentują, ale to chyba dobrze... 

*** 

Ubrana w ołówkową spódniczkę w kolorze waty cukrowej od Coco Chanel, marynarkę do kompletu, ozdobiony koronką biustonosz oraz beżowe, lakierkowe obcasy opuszczam swoją garderobę, rozglądając za oznakami kogokolwiek w tym wielkim budynku. Na szczęście, gdzieś z głębi, słyszę czyjeś rozmowy, więc kieruję się w tamtą stronę, co chwilę poprawiając pół kucyka z peruki, co stało się moim znakiem rozpoznawczym. Zawsze to robiłam, gdy odczuwałam stres i nadal mi to pozostało. 

Gdy dochodzę do wielkiej hali, która została mocno oświetlona, zastaję w niej znacznie większą ilość ludzi niż bym przypuszczała. Po co do jednej sesji aż tyle ludzi? Zauważam moją manager, która rozmawia z dwoma mężczyznami, którzy stoją do mnie tyłem. Jednego rozpoznaję od razu, jest to Andrew, lecz drugiego nie rozpoznaję w ogóle. Ma charakterystyczne krótkie, bardzo chude nogi opięte przez czarne, materiałowe spodnie. Przypominają mi nogi... Nie Ariana, nie myśl o nim. Skup się na pracy! Wypuszczam wstrzymywane powietrze przez lekko uchylone wargi, powoli krocząc w ich kierunku na drżących nogach. To tylko zbieg okoliczności Ari, to na pewno nie jest on. To tylko przypadek... 

-Och Ariana, jesteś już!-woła z radością moja pani manager, gdy zauważa mnie między ramionami tych mężczyzn. Jak na zawołanie ich dwójka odwraca twarze w moim kierunku, przez co robi mi się słabo. To on. To naprawdę on... 

Justin's POV 

I oto jest! Moja mała księżniczka we własnej osobie! W końcu jest w moim wzroście za sprawą tych zabójczo wysokich obcasów. Wygląda zupełnie inaczej niż ją zapamiętałem. Ma już większą ilość ciała, choć nadal jest bardzo chuda. Jej twarz pokrywa duża warstwa makijażu, a cera została potraktowana solarium albo samoopalaczem. Mocno kontrastuje to z bielą jej włosów, lecz może to tylko takie pierwsze wrażenie. Pomimo tych wielu zmian, nadal jest tak samo piękną Arianą jaką mam w pamięci... Tylko bardziej kobiecą. 

-Ariana, to Andrew, którego już znasz oraz Justin, jego asystent-przedstawia nas Jennifer, na co lekko spłoszona Ariana potakuje. 

-Miło Cię poznać Ariana-mówię nonszalancko, nie spuszczając wzroku z jej dużych, niemal czarnych oczu. 

Wyciągam w jej stronę dłoń, unosząc wyzywająco brew, gdy nawet nie zauważa tego gestu, lecz dokładnie skanuje moją twarz swoimi oczami, mając przy tym lekko rozchylone wargi. Nie urywam, ja również się zmieniłem od tamtego czasu i chyba to się jej spodobało. Nagle spuszcza wzrok, zauważając tym samym moją nadal wyciągniętą w jej stronę dłoń. Niepewnie za nią chwyta, na co pochylam się, całując jej wierzch, nie spuszczając jej twarzy z wzroku. Na jej policzkach mogę ujrzeć przebijającą się przez makijaż czerwień od dorodnych rumieńców. 

-To co, bierzemy się do pracy?-tę chwilę przerywa jej managerka, klaszcząc przy tym w dłonie. 

Prostuję się, delikatnie puszczając jej dłoń, poprawiając dla pewności grzywkę. Już jest moja. Już jej nie opuszczę... 

Ariana's POV 

-Ariana skup się!-upomina Jennifer, gdy po raz kolejny zagłębiam się w wspomnieniach, a wybudza mnie z tego dopiero blask flesza. 

-Przepraszam-mamroczę skruszonym głosem, od razu wykonując inną pozę. 

Trudno jest się skupić, gdy jest się niemal nagim, dookoła Ciebie jest multum ludzi, w tym Twój były, który jak na złość ani na sekundę nie spuszcza wzroku z Twojego ciała, jakby było co najmniej eksponatem w muzeum. Dawaj Ariana, weź się w garść i pokaż mu co stracił! Tak, tak zrobię, w końcu nie po to tyle się starałam, aby teraz wrócić do punktu wyjścia! Z tą myślą zaczynam pozować bardziej odważnie, czując przypływ kobiecości oraz pewności siebie. Pochwały, które kierują do mnie ludzie tutaj zebrani, jedynie podsycają mój apetyt na więcej i więcej. 

-Okej, mamy to!-oznajmia Andrew, na co wszyscy zaczynają bić brawo z wyraźnym zadowoleniem. 

Również zaczynam bić brawo, wiwatując oraz mimowolnie spoglądając w stronę Biebera, który stoi z założonymi na piersi ramionami oraz tym przebiegłym, pewnym siebie uśmiechem, po prostu patrząc na mnie. Dziękuję wszystkim głośno za współpracę, chcąc jak najszybciej trafić do swojej garderoby, gdzie przebiorę się w swoje ubrania i ucieknę z powrotem do domu, gdzie czeka już na mnie mój chłopak. Tak, taki właśnie jest plan. Ale jak zwykle wszystko musi iść nie po mojej myśli... 

-Ariana, poczekaj!-jego wołanie za moimi plecami sprawia, że wyłącznie przyśpieszam kroku, choć jest to trudne w tak wysokich butach. 

Gdy zamierzam zamknąć mu drzwi od mojej garderoby przed nosem, on niespodziewanie stawia swoją stopę w szczelinie, uniemożliwiając mi ten ruch. Wzdycham z irytacją, aby mógł mnie usłyszeć, przed poddaniem się i odejściem wgłąb garderoby. Słyszę, że wchodzi do środka, zamykając za sobą drzwi na zamek. Udaję, że jego obecność nie obchodzi mnie, zajmując się tym, co wcześniej sobie ustaliłam- czyli przygotowaniem się do wyjścia. 

-Nie uważasz, że powinniśmy porozmawiać?-pyta retorycznie, podczas gdy zgarniam swoje ubrania w całość. 

-Nie widzę sensu ani potrzeby do rozmowy z Tobą, więc żegnam-stawiam sprawę twardo, lecz prawdziwie. 

-Właśnie jest o czym rozmawiać, więc nie udawaj do cholery Ariana-mówi spiętym tonem głosu, zapewne powstrzymując się od krzyku. 

-Ja nie odczuwam takiej potrzeby-po raz pierwszy od jego wejścia tutaj odwracam się przodem do niego, patrząc mu głęboko w oczy. Mówią, iż oczy są odzwierciedleniem duszy i coś musi w tym być, skoro tak łatwo widzę w nich emocje władające jego ciałem. 

-Ale ja odczuwam, więc porozmawiaj ze mną!-wybucha, wyrzucając ramiona ku górze. 

-Przecież cały czas rozmawiamy-odpowiadam ze spokojem, na co warczy ze złości, zamykając powieki oraz coraz szybciej oddychając. 

-Dlaczego?-pyta po chwili niezręcznej ciszy. Jego głos jest diametralnie zmieniony. Nie ma już w nim śladu po złości. Jest przepełniony żalem.-Dlaczego wtedy odeszłaś? I to bez pożegnania?-precyzuje swoje pytanie, opadając na skórzaną kanapę stojącą przy ścianie. 

Przełykam z trudem ślinę, zamykając szczelnie oczy. Właśnie tego chciałam uniknąć. Odpowiedzi. Wyrzutów sumienia. Odpowiedzialności za to co zrobiłam. Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie do dzisiejszego dnia. Moja ucieczka była czystym impulsem, niczym nie wytłumaczona. Więc mam mu to powiedzieć? Że ja sama nie wiem dlaczego to zrobiłam? 

-Justin...-wzdycham jego imię, rzucając się na kanapę tuż obok niego. Nieświadomie kładę dłoń na jego kolanie, delikatnie je ściskając. Unosi wzrok na moją twarz. Smutek wypisany na jego twarzy coraz bardziej udziela się również mi.-Ja... Ja sama nie znam odpowiedzi na to pytanie-mówię zgodnie z prawdą, uśmiechając się do niego smutno. 

-Było Ci ze mną źle? Czułaś się niekochana? Zaniedbana?-wypytuje, a łzy zaczynają formować się na powierzchni jego oczu. 

Nie wytrzymuję. To impuls. Chwilę później przytulam Justina do swojej piersi, powoli gładząc jego miękkie włosy. Opieram się o tył kanapy, opierając podbródek na czubku jego głowy. Czuję jak pojedyncze łzy spływają w dół mojego dekoltu. Obejmuje moją talię swoimi znacznie bardziej rozbudowanymi ramionami. Gdy go przytulam nie czuję tego co kiedyś. Nie ma ścisku żołądka. Nie ma drżących dłoni. Nie ma miłości. Czuję się za to jak narkoman. Jak narkoman, który po wielu tygodniach odwyku w końcu może zapalić marihuanę czy tam wciągnąć amfetaminę. Ja jestem narkomanką, a on moim najsilniejszym narkotykiem... 

-Czułam się idealnie-przyznaję szeptem, zamykając powieki, spod których uciekają dwie dorodne łzy.-Mogłam poczuć się sobą, prawdziwa sobą-na samo wspomnienie o najgorszym okresie w moim życiu robi mi się niedobrze. 

Zaczęło się to, gdy coraz częściej słyszałam komentarze typu "Ona nie powinna ubierać tak obcisłych ubrań, cały tłuszcz jej widać". Wtedy zaczęłam szukać sposobów na szybkie zrzucenie kilogramów w internecie i przypadkowo trafiłam na stronę gdzie swoje historie opisywały osoby chore na anoreksję i bulimię. Zafascynowałam się tym jak szybko udało im się zrzucić zbędny nadmiar kilogramów i sama postanowiłam spróbować. Na samym początku głodowałam się, spożywając zaledwie wodę, co przyniosło wymarzony efekt, lecz na krótko. Później widziałam w lustrze tylko i wyłącznie grubą świnię, na którą nie zadziałała ta "dieta cud". Zaczęłam wtedy jeść wszystko co miałam pod ręką, a następnie zwracać to w formie wymiotów. Nie uważałam tego za złe, chociaż według mnie nadal nie przynosiło to żadnych efektów. Skończyło się to na wykryciu obydwu chorób, krótkim pobycie w zakładzie psychiatrycznym, wystających kościach, rzadkich włosach oraz mianowaniu na "chorą świruskę". 

Teraz rozumiem jak łatwo popaść w jedną z takich chorób, a jak trudno się z niej wyleczyć. Oczywiście, miewam nadal myśli związane z dalszym głodzeniem się czy wymuszaniem wymiotów, lecz wtedy szybko zastępuję je czymś przyjemnym jak nauczono mnie w szpitalu. Zostałam weganką, uprawiam dużo sportu, ogólnie preferuję zdrowy tryb życia, do którego dostosowałam już swoich bliskich. Moja waga nadal się zmienia, lecz nie tak diametralnie jak niegdyś. Sprawę włosów załatwiam za sprawą doczepianych włosów i wszystko niemal wróciło do normy. 

-Po prostu potrzebowałam zmiany-mówię szeptem, gdy głębiej zastanawiam się nad wydarzeniami z przeszłości.-W Kanadzie, z tymi wszystkimi ludźmi nie było to możliwe. Tutaj nikt mnie nie znał i do tego mogłam zacząć robić to co kocham. Tak, to jest chyba odpowiedź na Twoje pytanie. 

-Nadal nie rozumiem dlaczego nawet się nie pożegnałaś, nie dałaś jakiegokolwiek znaku...-stwierdza zmieszany, odsuwając twarz od mojego dekoltu. 

-Żeby nie musieć tego robić-wyznaję, kładąc lewą dłoń na jego delikatnym, niemal dziecięcym w dotyku policzku. 

-Czego?-pyta zmieszany, marszcząc swoje ciemne, gęste brwi. 

-Żegnać się-odpowiadam ze smutnym uśmiechem, kciukiem jeżdżąc po jego skórze.-Żeby nie cierpieć. Żeby inni nie cierpieli. Żeby to było po prostu zwykłym zakończeniem kolejnego rozdziału...
~*~
Witam Was z drugim rozdziałem! I jak Wam się on podoba? ;) Krótkie streszczenie historii wcześniejszego życia Ariany oraz ich pierwsze spotkanie! Mam nadzieję, że spodobał Wam się! :)
Czytasz- komentujesz- motywujesz!
Podoba się? Poleć znajomym! :)
Ps. Wyjeżdżam jutro na tydzień do Berlina, więc rozdział pojawi się dopiero po moim powrocie! :)

1 komentarz:

  1. Super rozdział. Jus pokazał trochę swojej wrażliwej strony awww. Czekam na next. All love ❤

    OdpowiedzUsuń